Autostopem przez Azję
- Szczegóły
- Kategoria: Doświadczenia autostopowiczów
- Opublikowano: środa, 27, maj 2015 07:32
"Moja podróż rozpoczęła się wraz z wejściem do autobusu 718, który był polecany jako najlepszy, jeśli próbuje się wydostać z Warszawy w kierunku Białegostoku. Wsiadłem na pewniaka i po 30 minutach bylem już w Markach. Miejscówka do łapania w sumie dobra, bo przede mną światła, a za mna przystanek, ale mimo wszystko postanowiłem sprawdzić czy mogę dojechać jeszcze dalej. Okazało się, że owszem i dlatego po kolejnych 5min siedziałem w autobusie 738 który, po spojrzeniu na mapę, jechał aż na trasę S8.
Niestety, jak to zwykle bywa na początku podróży, zamiast wysiąść bliżej w miejscu, które wyglądało bardzo dobrze, postanowiłem podjechać kawałek dalej, bo „będzie bliżej wylotówki”. Błąd. Dalej nie znaczy lepiej, wiec drałowałem wstecz 2km. Nie mniej jednak po 15 minutach łapania jechałem już ciężarówką do Grajewa.
Pisząc ten post nie pamiętam już nawet jak facet się nazywał, a tylko tyle, że wracał z Francji i go przewiało. Zwrócił mi natomiast uwagę na ciekawą rzecz, która bardzo krzywdzi kierowców, a mianowicie „Tirówki”. Każdy kto choć trochę po Polsce jeździ, to widzi, gdzie te panie stoją. Są to z reguły leśne ścieżki lub tez boczne drogi. A teraz zastanówcie się jak kierowca, który jedzie autem ważacym 24tony ma sie zatrzymać? O skręcaniu już nie wspominając.
Po dwóch godzinach nadał mnie przez CB radio koledze, który wracał do domu do Suwałk. Kierowca okazał sie być strasznym faszysta. Tak, faszysta. Nie jestem osobą, która nadużywa tego słowa, bo jest różnica między patriota, nacjonalista i faszysta. Już pomijam fakt, że klnał jak szewc na wszystkich południowców, bo dość częste, ale gdy zaczął się rozpływać nad systemem rozwiązań Himmlera i Hitlera( dosłownie rozpływać, z podniecenia pocił się okrutnie), to stwierdziłem, że koniec. Normalnie autostopowicz jest urodzonym konformista i na wszystko przytakuje, pytajac samego siebie „daleko jeszcze?”, ale to był moment kiedy trzeba było mu powiedzieć, że grubo przesadza. Oczywiście koniec końców wyszedłem na tego głupiego, nieznajacego historii gówniarza, więc w średniej atmosferze dojechaliśmy do Suwałk.
W Suwałkach zadzwoniłem do znajomego, z prośbą czy mógłby mnie przewieźć przez miasto, bo nie chce mi się przechodzić całego na piechotę i zgodził się bez problemu (jeszcze raz dzięki Kamil)....."
Więcej: http://www.autostopem-przez-zycie.pl/autostopem-przez-azje-2013/